Woman performing a plank row with dumbbells in a bright Dubai gym.

Czwartek 10-04-2025

Nie, wczoraj na siłowni nie byłam. Nogi i pośladki, tak mnie bolały, że nie na prawdę dałam rady skorzystać choć z bieżni. Udało mi się dotrzeć do księgowej! Ufff!

Dzisiaj rano nadal odczuwałam niemiły ból, a może miły? To ból świadczący o dobrze wykonanych ćwiczeniach.
Mimo dyskomfortu byłam przygotowana do walki od rana!

Wstałam o godzinie 5:40, przez 10 min słuchałam afirmacji po czym wstałam zwarta i gotowa do akcji.

Na śniadanie postanowiłam zjeść dwa jajka na twardo z majonezem, kawiorem, anchois i kaparami.
Coś tam w żołądku było, ale nie za dużo 🙂

Po śniadaniu szybkie pakowanie i poszukiwanie osłony na gryf.

Pomimo, że wstałam bardzo wcześnie byłam optymistycznie nastawiona do całego dnia i ćwiczeń.
Już w domu ubrałam się w strój na WF (hahaha), aby nie marnować czasu na miejscu.
Mój plan był prosty:
– godzinka na bieżni,
– pół godzinki ćwiczeń fizycznych,
– do domu, szybki prysznic, ogarnąć się i do pracy.

Co mogło pójść nie tak?

Właściwe nic. Idę!

Wchodzę na „salę do ćwiczeń” – trudno to miejsce nazwać siłownią – patrzę i oczom nie wierzę! A tam trzech facetów wpadło dokładnie na ten sam pomysł co ja w tym jeden korzysta z bieżni! FUCK! NIE WIERZĘ!

Abyście mieli pojęcie jak wygląda ta pseudo siłownia to muszę wam wszystko opisać.
Wielkość sali do ćwiczeń to wielkość nieco większego salonu w domku jednorodzinnym, może 35 m2. Na stanie dwie bieżnie, ale tylko jedna działa. Orbitrek, ergometr, trochę ciężarków, na jednej ścianie duże lustro a przed nim stara, pamiętając Mieszka I ławeczka. Na środku wielozadaniowy atlas z wyciągami do ćwiczeń dla 3 osób jednocześnie. Pod oknem ławeczka z gryfem do wyciskania „na klatę”, na lewo od niej jeszcze jeden mały wyciąg. Plusz rzeczy, które mnie nie interesują. Jest tam również urządzenie do podnoszenia ciężarów z gryfem na ramionach oraz takie do wypychania stopami do góry, do tego rowerek jeden lub dwa, drabinki plus materac. Tyle.
Koszt karnetu, jedyne 190 zł

Bieżnia, która jest na stanie nie wskazuje dziesiątych ilości przebiegniętych kilometrów więc nie wiemy dokładnie ile jeszcze do okrągłej setki! Gdy biegniemy mamy wrażenie że urządzenie może się rozpaść.

No, ale nic, trzeba być optymistycznie nastawionym, najważniejsze, że mam blisko! Tak myślałam do dzisiejszego ranka, gdy okazało się, że nie mogę wykonywać swoich ćwiczeń! Jak wobec tego mam mieć efekty!? Możecie sobie wyobrazić jak bardzo byłam poirytowana.

Sprawy nie ułatwił fakt, że to chyba jedyne miejsce, w którym klient jest niepotrzebnym elementem całej układanki. Panie z obsługi mają cię głęboko w dupie, ich rozmowy, prowadzone bardzo głośno są ważniejsze niż ktoś kto płaci aby one miały pracę i możliwość prowadzenia tych dyskusji.
Dziś ważniejsza była rejestracja pani recepcjonistki do lekarza i negocjacje terminów z tym związane….

Wróćmy więc do początku. Wchodzę na siłownię i widzę trzech gości płci męskiej w tym jednego okupującego jedyną dostępną bieżnię. Podchodzę i pytam ile mu jeszcze zostało, mając nadzieję, że przebiegnie ze 2 km i pójdzie robić coś innego. Niestety w odpowiedzi usłyszałam, że jeszcze co najmniej pół godziny. CO! JAKIE PÓŁ GODZINY!? A CO ZE MNĄ? WSTAŁAM O 5::40!

Zagotowało się we mnie i to bardzo, zabrałam torbę i poszłam do recepcjonistki zapytać, czy oni sobie robią jaja, ale pani była zbyt zajęta rozmową telefoniczną aby się mną zająć… Jej spojrzenia w moim kierunku sugerowały, że mam spie…ć i nie zawracać jej :d…”. Nie poddałam się, stałam i czekałam.

Kiedy łaskawie zakończyła rozmowę, mówię do niej, że na sali działa tylko jedna bieżnia na co ona, cytuję: – „no i co? Zepsuła się”….

Oooooo nie! Miarka się przebrała! Nikt nie będzie mnie w taki lekceważący sposób traktował.
Zapytałam jaśnie pani, 1. czy oni sobie robią jaja, 2. czy wie jak teraz wyglądają siłownie i 3. czy wie jakie są ceny karnetów na wypasionych siłowniach?
„Ja zrezygnowałam z wypasu, aby mieć blisko i móc każdego dnia skorzystać z bieżni a tu nawet tego nie mogę zrobić! Jedyna działająca bieżnia będzie zajęta jeszcze przez pół godziny! SZOK! To jest szacunek do klienta? Nie, to są jaja!”
Po tych słowach, pani stwierdziła, że jednak zgłosi awarię bieżni….. Tak, dobrze czytasz, ona to dopiero zgłosi i kiedyś tam, przyjedzie ktoś, kto ją naprawi.

Wróciłam na salę wk… Nie lubię ćwiczeń fizycznych (w sensie z ciężarami) a jeszcze bez rozgrzewki…. Chciało mi się wrzeszczeć. Żałowałam tego zakupionego karnetu! Nie mogłam jednak wyjść! Wstałam o 5:40 rano aby „dobrze” zacząć dzień i zacznę go dobrze!

Postanowiłam porobić ćwiczenia, których nauczyła mnie siostra w zeszłym roku.

..

Na atlasie ustawiłam 25 kg (tak, tak, tak – o 5 kg więcej niż ostatnio) i zaczęłam ćwiczyć. Było ciężko wykonywać to ćwiczenie poprawnie, ale czego się nie robi na pięknego wyglądu?

Wcześniejsze ćwiczenie wykonywałam na zmianę z bułgarami bez obciążenia. Bolało, bardzo.
W międzyczasie na „siłkę” wbiły jeszcze 3 osoby… To samo się komentuje. Było ciasno, wszyscy przeszkadzali sobie wzajemnie a mnie chcieli wysiudać z miejsca, które sobie zaklepałam na przysiady…. Wrrrr! Co za dzień!

Następnie dołożyłam ćwiczenie na mięsień dwugłowy ręki z takim sznurkiem, ale trzeba się położyć na płasko na karimacie i odciągać te sznurki nad głowę….
Aaaaaaała! To boli!
Kto takie ćwiczenia wymyśla?
Z bólu zapomniałam jakie było obciążenie.

Kolejne skuteczne ćwiczenie na nogi i pośladki, które pokazała mi siostra (dzięki Aga!). Tym ćwiczeniem nabawiłam się kontuzji w zeszłym roku.

Tym razem zaczęłam od 10 kg, na spokojnie. W każdym ćwiczeniu nie liczy się ilość kg lecz technika wykonania, lepiej użyć mniejszego ciężaru, ale wykonać ćwiczenie prawidłowo niż zrobić sobie krzywdę dużym obciążeniem – słowa mojej siostry.

Powoli, małymi krokami wykonałam 5 serii po 10 powtórzeń.

Na koniec hip thrusty. Ćwiczenie tak efektywne, jak trudne do wykonania. Patrzyłam na gryf a on na mnie… Nie ćwiczyłam od roku, byłam pewna, że nie podniosę drążka i będzie siara! Pieruńsko bałam się go podnieść.

No nic, musiałam się sprawdzić, złapałam długi kij i NIESPODZIANKA! podniosłam i nawet bez problemu przemieściłam. WoooW! Jestem z ciebie dumna! To mały krok dla ludzi, ale wielki dla Martusi.
Zaczęłam wykonywanie ćwiczenia bez dodatkowego obciążenia, ale okazało się, że jest mi za lekko (KOLEJNY SZKOK).

Dołożyłam po 5 kg na każde ramię i to już poczułam zarówno w bliźnie po cesarce jak i wszystkich mięśniach.
Obwód w pasie zmniejszył mi się od ręki o kilka centymetrów a mięśnie ud i pośladków jakby przypomniały sobie swoją formę sprzed roku…. Po wykonaniu 4 serii po 8 nie miałam już siły na nic. Nogi i pośladki tak bolały, że ledwo stałam.

Gdy skończyłam bieżnia była wolna, postanowiłam wskoczyć na chwilkę, niestety nie miałam zbyt dużo czasu ponieważ ćwiczenia fizyczne zajęły mi aż 45 minut. Na bieżni zrobiłam 3 km, przebiegłam aż 100 metrów (to nie pomyłka) i to ledwo. Nogi miałam tak ciężkie i obolałe, tak, że trudno było mi iść.

Po bieżni szybko do domu, prysznic i kosmetyka. Niestety po prysznicu okazało się, że nie mam już czasu na malowanie więc wyciągnęłam mój kremik do zadań specjalnych z Este Luder Dey Wear i pozwoliłam mu działać 🙂

Ubierając się wyłączyłam smartwatch, który stuknął mi trzeci kilometr.

Taaaak! Znowu was nabrałam, nie zrobiłam na bieżni 3 lecz 2 km, ale nie wyłączyłam smartwatcha aby dobił do trzech. Wszystko po to aby być dla was motywacją 🙂 Motywacją do zmian.

Oprogramowanie do smartwatcha zmusza mnie do bycia na nogach przez 12 godzin dziennie! Twierdzą, że to zalecenia WHO – przepraszam, ale ja twierdzę, że to mobbig!

WHO nie ma pojęcia ile wysiłku i samozaparcia kosztuje mnie wyjście na siłownię i ćwiczenie, jak mam jeszcze 12 godzin spędzić na nogach mając pracę siedzącą? A tego bloga jak mam pisać stojąc? Heloł! Coś tu jest nie tak. Foch!

Jestem przekonana, że jutro mięśnie będą mnie tak bolały, że się nie ruszę. Gdy wracałam do domu przy schodzeniu ze schodów na chodniku aż piszczałam z bólu. Strach pomyśleć co będzie jutro.

Nie nastawiam się jutro na siłownię, ani na 5 km. Zobaczę jak będzie, obawiam się o moją nogę z zapaleniem szpiku, nie chcę kontuzji. To pisze na poważnie. Trzymanie choroby na wodzy jest dla mnie olbrzymim osiągnięciem, niestety po ewentualnym urazie mechanicznym mogę nie by ć w stanie zatrzymać rozwoju stanu zapalanego.

Dzisiejsze ćwiczenia dały mi w „d…” czuję każdym centymetrem ciała, że dałam czadu. Poczułam też że mięśnie pamiętają swój stan z zeszłego roku i przy najmniejszej stymulacji zaczynają pracować co oznacza, że praca poprzednich czterech miesięcy nie poszła na marne, nie wszystko stracone.

Moim marzeniem zawsze było zobaczyć jak będzie wyglądało moje ciało po roku regularnych ćwiczeń. Drugie moje marzenie, to podciągnąć si e na drążku… Na ten moment nie widzę nawet cienia szansy na no. Czy wytrzymam kiedykolwiek rok na siłowni? Nie wiem, wątpię. Watro jednak robić dla siebie wszystko co możemy i pamiętać, że czas i tak przeminie – pytanie jak my go wykorzystamy?

Korzystajmy z czasu danego nam tu na ziemi rozsądnie. Dbajmy o nasze ciało od wewnątrz i na zewnątrz a poniżanie się do operacji plastycznych nie będzie wam potrzebne.

Kiedyś zastanawiałam się dlaczego ludzie po operacjach plastycznych są wstrętni energetycznie. Twarz niby ładna, ale są odpychający, tacy, że nawet patykiem bym ich nie dotknęła.
Dziś wiem, że po zmarszczkach twarzy widzimy człowieka i jego emocje, widzimy dokładnie to kim on jest. Operacja plastyczna czy tzw. zabiegi medycyny estetycznej usuwają zmarszczki, ale nie gnój, który ta osoba ma wewnątrz. To tak jak byś w oborze powiesił briss – smród tylko przez chwilę nie śmierdzi.

Na twarzy człowieka jest wypisane całe jego życie, widać kim jest i jaką ma energię. Zamiast więc operacji plastycznych proponuję pracę mentalną i dbanie o organy wewnętrzne, których stan widoczny jest na twarzy dlatego np. u mężczyzn z łatwością rozpoznaję nowotwory prostaty, które zawsze są następnie potwierdzone medycznie. Niestety wielu chorych mężczyzn, których mijam na ulicy nigdy się o mnie nie dowie i do mnie nie trafią aby dowiedzieć się o swojej chorobie zanim będzie za późno.

Medycyna Chińska jest potęgą – jeden rzut oka i wiemy.

Komentarze można zamieszczać na końcu.

Pozdrawiam.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shopping Cart
Scroll to Top